ARTYKUŁY

INNE ARTYKUŁY

Emilia Wróblewska- Ćwiek
Ego
Ego to maska, którą zakładamy na twarz, żeby czerpać przeróżne, mniej lub bardziej uświadomione korzyści emocjonalne z relacji międzyludzkich. Im większy kontakt mamy z sercem, im większą empatię, w tym mniejszym stopniu wchodzimy w ego a bardziej wczuwamy w drugiego człowieka, „wchodząc w jego skórę”, stawiając się na jego miejscu i podczas kontaktu traktujemy jak siebie samego, tak jak sami w danej sytuacji potrzebowalibyśmy być potraktowani. Oczywiście dotyczy to przyjacielskiej relacji a nie takiej, w której musimy nakładać maskę np. „twardziela”, żeby odeprzeć czyjś atak.
Czyli ego to bariera, którą odgradzamy się zarówno od swojego czucia jak i od drugiego człowieka. 
Ego to ROLE, które sobie narzucamy, w które wchodzimy z różnych przyczyn. Oto niektóre z przyczyn:
-nie wiemy kim jesteśmy, bo nie mamy kontaktu z uczuciami więc potrzebujemy jakiegoś intelektualnego tworu, utworzonego z myśli obrazu samego siebie, który prezentujemy innym ludziom. Osoby, które mają kontakt z sobą od razu wyczuwają w tym jakąś taką wewnętrzną nieprawdę.
-myślimy, że to kim jesteśmy lub co naprawę czujemy, zasługuje na pogardę, więc udajemy kogoś innego niż w rzeczywistości jesteśmy
-inną korzyścią jest czerpanie energii z innych poprzez ustawienie się na pozycji wyższego, żeby dominować lub niższego, żeby czerpać energię poprzez branie na litość, biedną sierotkę Emotikon tongue lub żeby uniknąć brania na swoje barki odpowiedzialności lub obowiązków. Czyli człowiek, który nie idzie z ego traktuje drugiego jak równego sobie, wiedząc że gdyby znalazł się „w jego skórze”, jego „butach”, postępowałby i czuł tak samo.
Gierki ego to np.:
-opowiadanie o sobie w taki sposób, żeby innym zmiękła rura przy tak wspaniałej osobistości,
ustawianie siebie w roli przywódcy, chociaż nikt z obecnych nie wyraził takiej woli, narzucanie swojego zdania, krytykowanie, ocena, „dobre rady”, o które nikt nie prosił (tu trzeba wyczuć i radzić tak, żeby to był głos serca a nie na zasadzie „powinieneś”)
-pomaganie innym za którym kryje się chęć udowodnienia swojej mądrości, wiedzy, kompetencji a nie rzeczywiście płynący z serca „zryw”, wczucie się w drugą osobę. Trzeba tak pomagać aby druga osoba zachowała godność i nie czuła się gorsza bądź upokorzona.
-ego to również „egocentryzm”:”ja”, „ja” „ja”, Jakbym był pępkiem świata i cały świat wirował wokół mojej „skromnej” osoby Emotikon tongue cały czas koncentruje się na sobie jakbym uważał, że należy mi się więcej przestrzeni, uwagi, czasu, co przejawia się w braku równowagi np. w rozmowie pomiędzy czasem jaki poświęcam na słuchanie drugie osoby a mówienie o sobie. Oczywiście jest wiele sytuacji, gdy tej równowagi nie ma, bo taka jest potrzeba chwili (np. moja trauma, cierpienie). Jeżeli jednak jest to schemat, że ciągle mówię o sobie i tak naprawę dużo bardziej nie to „bawi” niż słuchanie o tym, co się dzieje u drugiej osoby, to jest to ego.
-brak równowagi w dawaniu i braniu (energii, pieniędzy, itd.)
-wzbudzanie poczucia winy
-wzbudzanie litości
- mówienie do kogoś z pozycji „dorosłego” pobłażliwie odnosząc się do jego uczuć, zranionego wewnętrznego dziecka, zachowania, etc. Czyli takie „mentorstwo”, w którym nie ma wczucia w ból, emocje, sposób odczuwania drugiego człowieka; jest za to brak szacunku i zrozumienia. Jeżeli nie mamy szacunku i lekceważąco odnosimy się do swoich emocji, odczuć, potrzeb (uważając je np za słabość i nie dopuszczając do głosu), tak samo traktować będziemy emocje, odczucia i potrzeby innych.
Czymś na kształt roli jest np. mówienie o sobie, że jest się. „tolerancyjnym luzakiem”. Dlaczego to rola?
-ponieważ ogranicza Ciebie i jest w tym nieprawda. Bo narzucasz sam sobie tolerancję i chcesz żeby tak Cię postrzegali inni. A przecież nie zawsze jesteś tolerancyjny. Jest to blokada na cechę, której nie chcemy mieć. Nie chcesz być nietolerancyjny, małostkowy, czepialski, upierdliwy, oceniający, więc sam sobie zabraniasz wyżej wymienionych, wypierając przejawy takiego zachowania. Nie rejestrujesz ich świadomie, jednak jakbyś się przyjrzał dokładniej, prawdopodobnie odkryjesz że masz w sobie w wielu przypadkach brak tolerancji i ocenę, ponieważ nie jesteś CHODZĄCYM IDEAŁEM i wcale nie musisz nim być. Ważniejsza jest PRAWDA o sobie i kontakt z tym, co niechciane. Jeżeli mówisz o sobie „jestem tolerancyjny luzak” to już nie pozwalasz sobie na uczucie braku tolerancji. A czasami jest ono wskazane bo ktoś naprawdę na tolerancję nie zasługuje albo jak się nietolerancja i ocena pojawiają to pokazują, że masz w sobie ranę wymagającą uleczenia. Gdy bagatelizujesz swoje odczucia, nie dotrzesz do tego bólu i on cały czas będzie w Twoim ciele, zepchnięty gdzieś głęboko i nieuświadomiony do końca a Ty będziesz w stagnacji i stanie wyparcia się części siebie.
Takich społecznych ról jest mnóstwo: "samiec/samica alfa", "żartowniś", "ofiara losu", "mędrzec", "Besserwisser", "wamp", "zawsze uśmiechnięty", etc.
Żeby wyjść z ego potrzeba:
-obserwować swoje myśli- zwracać uwagę na te „brzydkie” i gdy są intensywne, nie oceniać siebie za to, że przyszły a dociec dlaczego mam z tym problem. Czasami te „brzydkie” myśli o kimś albo inaczej niepochlebne przychodzą jako informacja o stanie faktycznym, ale wtedy towarzyszy temu też w naszym wnętrzu spokój i zrozumienie skąd takie mechanizmy mogą się pojawiać u te osoby. A jeżeli mamy problem wówczas jest tylko ocena i brak zrozumienia lub chęci zrozumienia. Jest chęć oskarżenia, obwinienia.
-obserwować swoje emocje, uczucia. Jeżeli tego jeszcze nie potrafisz-obserwuj swoje ciało: kiedy się napina, w jakich sytuacjach międzyludzkich; kiedy pojawia się w nim ból-np. ścisk w splocie słonecznym, sercu, napięcie w karku lub ramionach Wczuwaj się wtedy w ciało i sprawdzaj, jaka emocja siedzi w tym miejscu.
-obserwować swoje działanie pod kątem intencji. Czy pomagam, bo mam w tym ukrytą korzyść czy też pomagam bo chcę żeby tej osobie było lepiej. Gdy pomagam z ego, inne osoby najczęściej to wyłapują, bo czują się upokorzone, gorsze, potraktowane jak dzieci, itd.
-nie oceniać uczuć i nie rozdzielać ich na te: dobre i złe w tym sensie by się za nie nie karać lub nie mieć wewnętrznego braku zgody na trudne emocje w sobie, takie jak: złość, zazdrość, smutek, żal. Czym innym jest dążenie do tego by w naszym sercu była tylko miłość. To możemy osiągnąć właśnie TYLKO DZIĘKI DOPUSZCZENIU DO ŚWIADOMOŚCI TRUDNYCH UCZUĆ I ULECZENIU ICH. Nawet tych najbardziej niegodnych „tolerancyjnego luzaka" :D <3
Bardzo ważny jest również sposób uzdrawiania ran. Sprawdzam dlaczego cierpię, jaki program kryje się za moim bólem. Gdy go nazwę i uświadomię sobie, że to tylko program a nie istota tego, kim jestem, ból się rozpuszcza lub dany mechanizm, wzorzec zachowania, zostaje zastąpiony innym- bardziej konstruktywnym i odpowiadającym prawdzie. Na przykład: widok ładnej osoby sprawia, że czuję do niej niechęć i powiedzmy, mówię sobie w myślach: ładna ale na pewno głupia, barbie, itd. Okazuję jej swoją wzgardę lub dystans. Wyszukuję jej słabe punkty. Czuję silne emocje, nawet nienawiść. Sprawdzam więc, skąd taka silna ocena i najprawdopodobniej dotrę do tego, że czuję się brzydka, nieatrakcyjna, gorsza. Czyli mam program: „jestem brzydka, nieatrakcyjna, nie zasługuję na miłość, uwagę, adorację, etc”. Leczę to poprzez pracę z lustrem, afirmacje (jestem pięknym, wartościowym człowiekiem, zasługuję na miłość, wszelkie dobro, itd) otwieranie się na komplementy i przyjmowanie ich za prawdę o sobie, etc. Wyrzucam ból poprzez pracę z emocjami, krzyczenie w poduszkę, walenie pięściami w łóżko, płacz, etc. Dociekam, skąd takie przeświadczenie wzięło się w mojej przestrzeni i np. odkrywam, że takie przekonanie zostało mi zaszczepione przez rodziców. Gdy odkryję genezę programu, wówczas mogę odnieść się do niego stwierdzając że był to tylko ich sposób postrzegania a nie obiektywna prawda o mnie.
Ważne jest, by jeżeli boli mnie to, czego doświadczam od drugiej osoby, powiedzieć jej o tym bez obawy odsłonięcia swojej słabości. Nie wstydzić się, że potrzebuję czyjejś czułości, ciepła, uwagi. To jest słodkie i zbliża nas do siebie. Oczywiście nie z każdym można sobie na to pozwolić, bo osoby, które idą z ego faktycznie wykorzystają to przeciwko nam. Niemniej jednak, jest mnóstwo osób o otwartych sercach, dla których takie wyznanie będzie wzruszające lub które dzięki temu coś sobie uświadomią i zmienią swoje postępowanie. W naszym społeczeństwie uczy się nas bagatelizować uczucia, emocjonalne potrzeby na rzecz „bycia silnym, dorosłym, odpowiedzialnym, emocjonalnie samowystarczalnym”. Jednak emocjonalnie samowystarczalni, stajemy się dopiero po osiągnięciu oświecenia a im bardziej wypieramy potrzebę bycia kochanym, doświadczania od innych miłości i czułości, tym bardziej samotni i nieszczęśliwi jesteśmy.


07.04.2015.
Emilia Wróblewska- Ćwiek
Umysł i Ocena

W dzisiejszych czasach, wśród osób rozwijających się świadomie duchowo, bardzo popularne są dwa tematy:
-braku oceny i uwolnienia się spod władzy umysłu.
Są to pojęcia bardzo głębokie i ważne, jednak mają to do siebie, że niezwykle łatwo zmanipulować, wypaczyć ich prawdziwe znaczenie i sens.

Zacznę może od nieporozumień i zaburzeń, które wynikać mogą z opacznego zrozumienia tematu władzy umysłu.
Nasza cywilizacja niewątpliwie zdominowana jest przez umysł. Lewopółkulowe, logiczne myślenie stało się bożkiem współczesnych. Media gloryfikują naukowców, intelektualistów, skomplikowane teorie, słowa, które niosą z sobą energię przemądrzałości, itd. Represjonuje się natomiast czucie, wiedzę intuicyjną, wyobraźnię, mądrość duchową płynącą z tzw. „czucio- wiedzenia”, którą nie zawsze można logicznie wytłumaczyć.

Dzieje się tak, ponieważ nastawienie na umysł daje ogromne pole do popisu przeróżnym manipulatorom tego świata. Umysł ma bowiem to do siebie, że potrafi wymyślić argumenty; spójne i logiczne teorie zarówno na poparcie jakiejś tezy, jak i na jej obalenie. Jeżeli wprowadzamy terror umysłu a ignorujemy wiedzę, która płynie z czucia, intuicji, sygnałów od ciała, bardzo łatwo jest nam coś wmówić i zapędzić w kozi róg, wmówić, że źle coś czujemy, że przysłowiowe „białe jest czarne”. Gdy od małego wmawia się dziecku, że to, co czuje jest złe, godne potępienia, mało ważne, śmieszne, pozbawione podstaw, jest to pierwszy krok do pozbawienia go wiary w siebie i zaufania do swojej wewnętrznej wiedzy. Gdy od małego uczy się wkuwania na pamięć „jedynie słusznej prawdy”, zamiast kreatywnego myślenia i szukania własnych rozwiązań, tresuje się posłuszne autorytetom marionetki.

I tak na przykład, przypomnijmy sobie, jak modne było jeszcze nie tak dawno temu, karmienie dzieci nie „na żądanie” a w określonych, restrykcyjnie przestrzeganych porach, ponieważ naukowcy stwierdzili, że to jest lepsze dla dziecka. Jak opłakane skutki to przyniosło wie zapewne teraz wielu z nas. Jestem pewna, że wiele mam czuło, iż podejście to jest bezduszne, ale dławiło to w sobie, w myśl przeświadczenia, że naukowcy, którzy to wymyślili (dam sobie obciąć paznokieć :P, że byli to mężczyźni!) wiedzą lepiej!

Samodzielne myślenie i indywidualna ścieżka nie są po myśli władzy, która domaga się jednomyślności. Dlatego też w świecie szeroko pojmowanej ezoteryki, różnych nurtach rozwoju duchowego tak gorąco od zawsze podkreśla się wagę wyzwolenia spod władzy umysłu na korzyść czucia i kierowania się sercem.
Jestem gorącą zwolenniczką czucia i intuicji. Zawsze wrażliwa byłam na odczuwanie energii i „czucie oraz wiara więcej dla mnie znaczyły niż mędrca szkiełko i oko”. Niestety jednak, podejście odrzucające umysł, niesie z sobą wiele pułapek

Pierwsza z nich i najważniejsza wynika z faktu, że większość z nas w wieku dorosłym, ma bardzo zablokowany dostęp do prawdziwego czucia i prawdy płynącej z wnętrza. Od dziecka tresowani na tłumienie emocji, wypieranie w szczególności emocji negatywnych, zagłuszanie sumienia logicznymi wyjaśnieniami podsuwanymi przez ego, gdy wstępujemy w wieku dorosłym lub nawet nastoletnim na ścieżkę rozwoju duchowego, w temacie czucia, podążania za głosem intuicji stawiamy pierwsze kroki, raczkujemy...

I niestety stajemy się wówczas niesamowicie podatni na sugestie i działania różnych guru i manipulatorów, którzy najpierw zdobywają sobie nasze zaufanie mówiąc prawdę serca, a potem, gdy złapiemy się na lep tej przynęty, zaufamy im, otworzymy się, mają nas w garści i wodzą za nos różnymi wyssanymi z palca lub przekłamanymi teoriami. Zyskują energię naszej uwagi, podziwu, finansów, a często też cieszą się, że odwiedli nas od właściwej ścieżki, która prowadzi do uwolnienia z Matriksa.

Obecnie bardzo modny jest eklektyczny ruch New Age. Jest on kontrowersyjnym zlepkiem różnych ścieżek duchowych; panuje w nim chaos i pomieszanie. Jest gorąco krytykowany przez przedstawicieli kościoła katolickiego; krytykowany przez buddystów, adeptów zen i innych. Wiele osób twierdzi, że został on wykreowany przez pewne kręgi rządowe celem siania chaosu i zamętu wśród tych, którzy przebudzili się z materializmu i mają szansę na Wyzwolenie.

W ruchu tym bardzo modne stały się przekazy od różnych mistrzów wniebowstąpionych. Piszę to z pełną świadomością faktu, że ostro narażam się zwolennikom tych ostatnich <3 Mam nadzieję jednak, że odczytają właściwie intencje, jakie przyświecają napisaniu tego artykułu. Jeżeli nie odczytają właściwie- trudno- jakoś to przeżyje ;)
Wracając do przekazów...Dla jasności- byłam ich gorliwą czytelniczką swego czasu a nawet tłumaczką (z angielskiego na polski)
;) no więc, raz jeszcze, wracając do przekazów: 99 procent z nich to wierutne bzdury i manipulacja. Mnóstwo jest channelingów od, nazwijmy to, „kosmicznych braci”, którzy mamią tłumy „obaleniem Czarnego Kabala”. Codziennie pojawiają się informacje o rzekomym przewrocie, dokonanym przez naszych bohaterów w jego kręgach; fałszywe doniesienia o tym, że kres Ciemnych jest blisko, na wyciągnięcie ręki, podczas gdy tak naprawdę, „Kabał” niepostrzeżenie rośnie w siłę, a czujność tysięcy przebudzonych ludzi, zostaje uśpiona...Powstaje więc pytanie: od kogo są te przekazy?

Osoby, które odbierają channelingi, najczęściej są czyste i uczciwe, choć oczywiście, jest też trochę niechlubnych wyjątków. Jednak mimo czystych intencji, nie zdają one sobie sprawy z tego, że to co odbierają to stek kłamstw...

I niestety, gdy po kolejnej niedotrzymanej obietnicy, sceptyczny głos w ich głowie mówi im, że coś jest nie w porządku z tymi przekazami, zagłuszają go, ponieważ uważają, że „oto pojawił się umysł, który próbuje bojkotować „prawdę serca””. Osoby te zostały poddane praniu mózgu. Czyż nie jest to idealne narzędzie w rękach manipulantów, odpowiadać na słuszne zarzuty i wątpliwości stwierdzeniem: oto włączył Ci się znowu umysł i analiza?

Czytelniku, jeżeli jesteś zwolennikiem przekazów, nie obrażaj się na mnie. Jestem po Twojej stronie. Proszę Cię jedynie o to, abyś przyjrzał się im krytycznym okiem, nie obawiając się „oceny” i sprawdził, czy faktycznie „wszystko Ci gra”, czy nic nie budzi Twych wątpliwości i niepokoju. Jeżeli budzi, to nie zagłuszaj tego głosu w sobie a podążaj ich tropem, by wyeliminować możliwość, że padłeś ofiarą oszusta. To samo tyczy się członków różnych grup prowadzonych przez duchowych „mistrzów”. Przyjrzyj się swojemu „guru” trzeźwym okiem i zobacz, czy faktycznie w każdej chwili kieruje się Twoim dobrem? Czy faktycznie jest taki nieskalany? Zwracaj uwagę na subtelne niuanse! Nawet Budda nawoływał do tego, żeby nie brać na wiarę tego, co on mówi a sprawdzać samemu w praktyce, czy to działa.
Wątpliwości i sceptycyzm nie zawsze płyną ze znienawidzonego umysłu i ego.
Często są głosem mądrości wewnętrznej, która domaga się naszej uwagi.

Jeżeli Twój nauczyciel obiecuje Ci jakieś wielkie przemiany i one się nie dokonują, to nie ignoruj tego, nie lekceważ, tylko się temu przyjrzyj...
Czy nie utknąłeś w stagnacji, iluzji i bałwochwalstwie tylko dlatego, że bardzo chcesz wierzyć w bajki i świetlane wizje, które roztacza przed Tobą „mistrz”?

Pierwsza Podstawowa Zasada BHP dotycząca kierowania się czuciem i intuicją, sercem, brzmi: bądź bezwzględnie szczery sam ze sobą. Szczerość ta jest wskazana zarówno pod kątem wyzwalania się spod wpływu ego jak i pod kątem uwolnienia się spod wpływu manipulatorów a dodatkową korzyścią jest wyostrzenie intuicji.
I tak:
-bądź szczery do bólu sam ze sobą, badaj prawdziwe intencje swojego postępowania pod kątem ich czystości, kierując się prastarą zasadą „Ahimsa”- niekrzywdzenia.

- bądź szczery do bólu, gdy czujesz ciężkie emocje związane z jakimś człowiekiem. Sprawdź, dlaczego Cię irytuje, co Cię boli; czy nie przypadkiem cecha, którą masz nieuleczoną w sobie? A może ta osoba faktycznie cię krzywdzi? Dla wielu osób przyznanie się przed sobą, że coś je irytuje, jest równoznaczne z tak niechcianą „oceną”, więc wypierają negatywne odczucia. Do tematu oceny jeszcze powrócimy...

- bądź szczery do bólu sam ze sobą i sprawdź, czy faktycznie Twój nauczyciel i proponowana przez niego ścieżka prowadzą Cię do rozwoju? Czy pod jego przewodnictwem, pokonujesz swoje blokady, oczyszczasz lęki, wzrastasz, czy też tylko wydaje Ci się, że tak jest, bo nauczyciel omamił Cię pochlebstwami lub tak bardzo chciałbyś, żeby to była prawda, że przekręcasz wszystkie fakty tak, by pasowały do Twoich wyobrażeń?

- słuchaj swojego ciała... jeżeli w ciele czujesz sprzeciw wobec czegoś, pójdź jego tropem i wybadaj o co chodzi.

- nie tłum emocji, uczuć a przyglądaj się im i badaj, dokąd Cię zaprowadzą, jaką prawdę z sobą niosą.

Bardzo często bowiem, jak już mówiłam, nie dopuszczamy emocji do głosu, bojąc się ich, oceniając, uważając za głos ego. Nawet jeżeli są głosem ego i pełne są oceny, są błogosławieństwem Niosą bowiem z sobą informację dla nas: informację o naszej podświadomości, zapisanych w niej ranach, programach, przeświadczeniach. Dopuszczenie ich do głosu nie oznacza puszczenia ich w niekontrolowany sposób. Praca z emocjami powoduje, że w szybkim tempie uzdrawiamy siebie, oczyszczamy z blokad i w efekcie, otwieramy serce.
Zrozumienie i wyrzucenie ciężkich emocji jest bardzo wskazane, ponieważ zatrzymane w ciele uderzają w nasze organy wewnętrzne, powodując różne choroby, szczególnie układu trawiennego. Trzeba emocje wyrzucać, nie wyżywając się na innych a poprzez stosowanie różnych metod, np. walenie pięściami w poduszkę, krzyk, gdy jesteśmy sami i nikt nas nie słyszy, ciśnięcie z impetem talerza na podłogę (to hobby może być kosztowne :P ) lub płacz i łzy. Docierając do przyczyny bólu, wyrzucając emocje doświadczamy katharsis i w efekcie wewnętrznego spokoju oraz błogości.

A teraz kilka słów dotyczących tematu oceny...
Obecnie bardzo popularny jest nurt afirmacji życia i piękna tego świata. Nakłaniani jesteśmy do wdzięczności i dostrzegania piękna i dobra wszędzie. Nie ma w tym niczego złego, dopóki nie zaczniemy przesadzać :P W świecie, w którym żyjemy mnóstwo jest zła, nienawiści, przemocy, brutalności, niesprawiedliwości. Krzywdzone i bestialsko traktowane są zwierzęta, dzieci, kobiety. Ludzie wykorzystywani są do niewolniczej pracy, mnóstwo tu chorób, ignorancji, biedy. Umierają nam najbliżsi, których co prawda spotkamy w innych przestrzeniach, ale ich strata jest dla nas traumą.
Jest tu oczywiście dobro, piękno i miłość, ale dużo więcej jest ciemnej przytłaczającej energii.
Wiadomo, że energia płynie za uwagą. Koncentrując swoją uwagę na wdzięczności, pięknie, miłości i dostrzeganiu dobra, potęgujemy je i wzmacniamy; przyciągamy do swojego pola życia. Niemniej jednak, jest subtelna acz bardzo ważna różnica pomiędzy świadomym przekierowaniem uwagi i przejściem od narzekania do zachwytu i radości a między całkowitym niedostrzeganiem zła.
To ostatnie prowadzi do naiwności, łatwowierności, blokuje odbieranie płynących z ciała sygnałów i słuchanie głosu intuicji. Blokuje dokonanie przemian w swoim życiu, bo jeżeli nie słuchamy głosu, który mówi, że jest nam źle i wmawiamy sobie, że jest dobrze, oszukujemy siebie, pozostając w stagnacji. Czym innym jest akceptacja tego, czego faktycznie nie możemy zmienić a czym innym tłumienie cichego głosu, który sygnalizuje nam, że coś jest w naszym życiu nie tak, jak być powinno.

Inną kwestią jeszcze jest tendencja do zagłuszania empatii i współodczuwania bólu innych twierdzeniem, że ci, którzy cierpią, sami sobie zasłużyli na ten los „złą” karmą; że cierpienie ma głęboki sens, oczyszcza, uszlachetnia, etc.
I oczywiście znowu, do pewnego stopnia jest w tym prawda. Bardzo często cierpienie jest wskazówką, że znajdujemy się w dysharmonii; że nasza podświadomość jest nieoczyszczona. Gdy powrócimy do równowagi i Prawdy Serca, ból i cierpienie rozpuszczają się. Wówczas faktycznie, cierpienie nas uszlachetnia.

Wyczulona jestem jednak na coś innego; mianowicie, na mniemanie, że wszystkie osoby, które rodzą się kalekie, chore, w patologicznej rodzinie,
doświadczają tego wskutek karmy lub szlachetnej misji do spełnienia. Jest wiele manipulacji dotyczącej karmy. Manipulacji, która płynie od energetycznych władców tego świata. Na tym świecie wiele jest podłych osób, które potrafią obejść prawa karmy. Na tym świecie wiele jest również czystych i pięknych osób, które wiedzą, jak nie dać się złapać w sieć karmy.
Prawda jest taka, że nie musimy wybierać drogi cierpienia, pokuty, spełniania misji dziejowej poprzez urodzenie się w kalekim ciele, przerażającej rodzinie, czy doświadczanie brutalności. Czy naprawdę nie wystarczy samo dogłębne zrozumienie faktu, że się postępowało źle?
Czy naprawdę sprawiedliwe jest, że na przykład rodzi się noworodek, który doświadcza gwałtu?
Oczywiście umysły wielu osób związanych z duchowością odpowiedzą, że widać sprawiedliwe i „tak miało być”. A co na to czucie?

Pytanie pozostawiam otwarte...


Podążaj za mową swojego ciała, za głosem jego napięć i bólu- jaka jest jego Prawda?
Podążaj za głosem serca i najczystszych odczuć
Podążaj za głosem emocji-odkrywaj, co mają Ci do powiedzenia i uzdrawiaj siebie.

Dysponujesz potężnymi narzędziami na drodze duchowego wzrostu. Słuchaj, co inni mają do powiedzenia ale podążaj tylko za głosem swojego czucia i wewnętrznej wiedzy <3





07.04.2015.

Emilia Wróblewska- Ćwiek

Zazdrość

Zazdrość i zawiść są ciężkimi, przykrymi emocjami, które rodzą się z niskiego poczucia własnej wartości. Gdy do nas przychodzą, blokują odczuwanie radości, szczęścia i spełnienia. Bywa , że prowadzą do okrutnych czynów, podłych zachowań, wbijania innym szpilek, itd.
Jest pewna rada na zazdrość- po prostu wdzięczność.

W sytuacji, w której uważasz, że ktoś robi coś lepiej od Ciebie, że jest bardziej utalentowany, uzdolniony, natchniony, sprawny, i w ogóle wszystko bardziej i lepiej... ;) a Ty czujesz się w związku z tym beznadziejnie, zastosuj tę słodką i prostą metodę:

Wczuj się w swoje serce i poczuj wdzięczność do siebie za swój unikalny potencjał.
Powiedz sobie, że szanujesz swoją ekspresję, swój talent i to, że dajesz temu światu siebie najlepiej jak potrafisz, na miarę swojego talentu. Doceń pracę swoich rąk, swoje piękno, wartość Twoich intencji, unikalne piękno swojej energii. Mów do siebie pięknymi słowami Miłości, szacunku i wsparcia.

Tak naprawdę przecież najwyższą Prawdą jest Miłość a wszystko inne: brak docenienia, umniejszanie swojej wartości, poczucie niższości są „prawdą” ego, czyli iluzją, kłamstwem i oszustwem. Pozwól sobie być w Prawdzie. Doceniaj Siebie.

Takie nastawienie pomaga wyjść z kodu ofiary, odzyskać moc i stać się twórcą swojej rzeczywistości :) <3





1 komentarz:

  1. Witaj Emilio, kupiłam dziś Twoja książkę. Sama mnie wybrała spośród wielu na które patrzyłam i przeglądałam. Zaczęłam ją czytać żeby zrozumieć Twój przekaz. Książka wydaje się bardzo tajemnicza. Mam kilka pytań, czekam na Twój kontakt. Pozdrawiam Kate

    OdpowiedzUsuń