Ego
Ego to maska, którą zakładamy na twarz, żeby czerpać przeróżne, mniej lub bardziej uświadomione korzyści emocjonalne z relacji międzyludzkich. Im większy kontakt mamy z sercem, im większą empatię, w tym mniejszym stopniu wchodzimy w ego a bardziej wczuwamy w drugiego człowieka, „wchodząc w jego skórę”, stawiając się na jego miejscu i podczas kontaktu traktujemy jak siebie samego, tak jak sami w danej sytuacji potrzebowalibyśmy być potraktowani. Oczywiście dotyczy to przyjacielskiej relacji a nie takiej, w której musimy nakładać maskę np. „twardziela”, żeby odeprzeć czyjś atak.
Czyli ego to bariera, którą odgradzamy się zarówno od swojego czucia jak i od drugiego człowieka.
Ego to ROLE, które sobie narzucamy, w które wchodzimy z różnych przyczyn. Oto niektóre z przyczyn:
-nie wiemy kim jesteśmy, bo nie mamy kontaktu z uczuciami więc potrzebujemy jakiegoś intelektualnego tworu, utworzonego z myśli obrazu samego siebie, który prezentujemy innym ludziom. Osoby, które mają kontakt z sobą od razu wyczuwają w tym jakąś taką wewnętrzną nieprawdę.
-myślimy, że to kim jesteśmy lub co naprawę czujemy, zasługuje na pogardę, więc udajemy kogoś innego niż w rzeczywistości jesteśmy
-inną korzyścią jest czerpanie energii z innych poprzez ustawienie się na pozycji wyższego, żeby dominować lub niższego, żeby czerpać energię poprzez branie na litość, biedną sierotkę Emotikon tongue lub żeby uniknąć brania na swoje barki odpowiedzialności lub obowiązków. Czyli człowiek, który nie idzie z ego traktuje drugiego jak równego sobie, wiedząc że gdyby znalazł się „w jego skórze”, jego „butach”, postępowałby i czuł tak samo.
Gierki ego to np.:
-opowiadanie o sobie w taki sposób, żeby innym zmiękła rura przy tak wspaniałej osobistości,
ustawianie siebie w roli przywódcy, chociaż nikt z obecnych nie wyraził takiej woli, narzucanie swojego zdania, krytykowanie, ocena, „dobre rady”, o które nikt nie prosił (tu trzeba wyczuć i radzić tak, żeby to był głos serca a nie na zasadzie „powinieneś”)
-pomaganie innym za którym kryje się chęć udowodnienia swojej mądrości, wiedzy, kompetencji a nie rzeczywiście płynący z serca „zryw”, wczucie się w drugą osobę. Trzeba tak pomagać aby druga osoba zachowała godność i nie czuła się gorsza bądź upokorzona.
-ego to również „egocentryzm”:”ja”, „ja” „ja”, Jakbym był pępkiem świata i cały świat wirował wokół mojej „skromnej” osoby Emotikon tongue cały czas koncentruje się na sobie jakbym uważał, że należy mi się więcej przestrzeni, uwagi, czasu, co przejawia się w braku równowagi np. w rozmowie pomiędzy czasem jaki poświęcam na słuchanie drugie osoby a mówienie o sobie. Oczywiście jest wiele sytuacji, gdy tej równowagi nie ma, bo taka jest potrzeba chwili (np. moja trauma, cierpienie). Jeżeli jednak jest to schemat, że ciągle mówię o sobie i tak naprawę dużo bardziej nie to „bawi” niż słuchanie o tym, co się dzieje u drugiej osoby, to jest to ego.
-brak równowagi w dawaniu i braniu (energii, pieniędzy, itd.)
-wzbudzanie poczucia winy
-wzbudzanie litości
- mówienie do kogoś z pozycji „dorosłego” pobłażliwie odnosząc się do jego uczuć, zranionego wewnętrznego dziecka, zachowania, etc. Czyli takie „mentorstwo”, w którym nie ma wczucia w ból, emocje, sposób odczuwania drugiego człowieka; jest za to brak szacunku i zrozumienia. Jeżeli nie mamy szacunku i lekceważąco odnosimy się do swoich emocji, odczuć, potrzeb (uważając je np za słabość i nie dopuszczając do głosu), tak samo traktować będziemy emocje, odczucia i potrzeby innych.
Czymś na kształt roli jest np. mówienie o sobie, że jest się. „tolerancyjnym luzakiem”. Dlaczego to rola?
-ponieważ ogranicza Ciebie i jest w tym nieprawda. Bo narzucasz sam sobie tolerancję i chcesz żeby tak Cię postrzegali inni. A przecież nie zawsze jesteś tolerancyjny. Jest to blokada na cechę, której nie chcemy mieć. Nie chcesz być nietolerancyjny, małostkowy, czepialski, upierdliwy, oceniający, więc sam sobie zabraniasz wyżej wymienionych, wypierając przejawy takiego zachowania. Nie rejestrujesz ich świadomie, jednak jakbyś się przyjrzał dokładniej, prawdopodobnie odkryjesz że masz w sobie w wielu przypadkach brak tolerancji i ocenę, ponieważ nie jesteś CHODZĄCYM IDEAŁEM i wcale nie musisz nim być. Ważniejsza jest PRAWDA o sobie i kontakt z tym, co niechciane. Jeżeli mówisz o sobie „jestem tolerancyjny luzak” to już nie pozwalasz sobie na uczucie braku tolerancji. A czasami jest ono wskazane bo ktoś naprawdę na tolerancję nie zasługuje albo jak się nietolerancja i ocena pojawiają to pokazują, że masz w sobie ranę wymagającą uleczenia. Gdy bagatelizujesz swoje odczucia, nie dotrzesz do tego bólu i on cały czas będzie w Twoim ciele, zepchnięty gdzieś głęboko i nieuświadomiony do końca a Ty będziesz w stagnacji i stanie wyparcia się części siebie.
Takich społecznych ról jest mnóstwo: "samiec/samica alfa", "żartowniś", "ofiara losu", "mędrzec", "Besserwisser", "wamp", "zawsze uśmiechnięty", etc.
Żeby wyjść z ego potrzeba:
-obserwować swoje myśli- zwracać uwagę na te „brzydkie” i gdy są intensywne, nie oceniać siebie za to, że przyszły a dociec dlaczego mam z tym problem. Czasami te „brzydkie” myśli o kimś albo inaczej niepochlebne przychodzą jako informacja o stanie faktycznym, ale wtedy towarzyszy temu też w naszym wnętrzu spokój i zrozumienie skąd takie mechanizmy mogą się pojawiać u te osoby. A jeżeli mamy problem wówczas jest tylko ocena i brak zrozumienia lub chęci zrozumienia. Jest chęć oskarżenia, obwinienia.
-obserwować swoje emocje, uczucia. Jeżeli tego jeszcze nie potrafisz-obserwuj swoje ciało: kiedy się napina, w jakich sytuacjach międzyludzkich; kiedy pojawia się w nim ból-np. ścisk w splocie słonecznym, sercu, napięcie w karku lub ramionach Wczuwaj się wtedy w ciało i sprawdzaj, jaka emocja siedzi w tym miejscu.
-obserwować swoje działanie pod kątem intencji. Czy pomagam, bo mam w tym ukrytą korzyść czy też pomagam bo chcę żeby tej osobie było lepiej. Gdy pomagam z ego, inne osoby najczęściej to wyłapują, bo czują się upokorzone, gorsze, potraktowane jak dzieci, itd.
-nie oceniać uczuć i nie rozdzielać ich na te: dobre i złe w tym sensie by się za nie nie karać lub nie mieć wewnętrznego braku zgody na trudne emocje w sobie, takie jak: złość, zazdrość, smutek, żal. Czym innym jest dążenie do tego by w naszym sercu była tylko miłość. To możemy osiągnąć właśnie TYLKO DZIĘKI DOPUSZCZENIU DO ŚWIADOMOŚCI TRUDNYCH UCZUĆ I ULECZENIU ICH. Nawet tych najbardziej niegodnych „tolerancyjnego luzaka" :D <3
Bardzo ważny jest również sposób uzdrawiania ran. Sprawdzam dlaczego cierpię, jaki program kryje się za moim bólem. Gdy go nazwę i uświadomię sobie, że to tylko program a nie istota tego, kim jestem, ból się rozpuszcza lub dany mechanizm, wzorzec zachowania, zostaje zastąpiony innym- bardziej konstruktywnym i odpowiadającym prawdzie. Na przykład: widok ładnej osoby sprawia, że czuję do niej niechęć i powiedzmy, mówię sobie w myślach: ładna ale na pewno głupia, barbie, itd. Okazuję jej swoją wzgardę lub dystans. Wyszukuję jej słabe punkty. Czuję silne emocje, nawet nienawiść. Sprawdzam więc, skąd taka silna ocena i najprawdopodobniej dotrę do tego, że czuję się brzydka, nieatrakcyjna, gorsza. Czyli mam program: „jestem brzydka, nieatrakcyjna, nie zasługuję na miłość, uwagę, adorację, etc”. Leczę to poprzez pracę z lustrem, afirmacje (jestem pięknym, wartościowym człowiekiem, zasługuję na miłość, wszelkie dobro, itd) otwieranie się na komplementy i przyjmowanie ich za prawdę o sobie, etc. Wyrzucam ból poprzez pracę z emocjami, krzyczenie w poduszkę, walenie pięściami w łóżko, płacz, etc. Dociekam, skąd takie przeświadczenie wzięło się w mojej przestrzeni i np. odkrywam, że takie przekonanie zostało mi zaszczepione przez rodziców. Gdy odkryję genezę programu, wówczas mogę odnieść się do niego stwierdzając że był to tylko ich sposób postrzegania a nie obiektywna prawda o mnie.
Ważne jest, by jeżeli boli mnie to, czego doświadczam od drugiej osoby, powiedzieć jej o tym bez obawy odsłonięcia swojej słabości. Nie wstydzić się, że potrzebuję czyjejś czułości, ciepła, uwagi. To jest słodkie i zbliża nas do siebie. Oczywiście nie z każdym można sobie na to pozwolić, bo osoby, które idą z ego faktycznie wykorzystają to przeciwko nam. Niemniej jednak, jest mnóstwo osób o otwartych sercach, dla których takie wyznanie będzie wzruszające lub które dzięki temu coś sobie uświadomią i zmienią swoje postępowanie. W naszym społeczeństwie uczy się nas bagatelizować uczucia, emocjonalne potrzeby na rzecz „bycia silnym, dorosłym, odpowiedzialnym, emocjonalnie samowystarczalnym”. Jednak emocjonalnie samowystarczalni, stajemy się dopiero po osiągnięciu oświecenia a im bardziej wypieramy potrzebę bycia kochanym, doświadczania od innych miłości i czułości, tym bardziej samotni i nieszczęśliwi jesteśmy.
07.04.2015.
Emilia Wróblewska- Ćwiek
Umysł i Ocena
W dzisiejszych
czasach, wśród osób rozwijających się świadomie duchowo,
bardzo popularne są dwa tematy:
-braku oceny i
uwolnienia się spod władzy umysłu.
Są to pojęcia
bardzo głębokie i ważne, jednak mają to do siebie, że niezwykle
łatwo zmanipulować, wypaczyć ich prawdziwe znaczenie i sens.
Zacznę może od
nieporozumień i zaburzeń, które wynikać mogą z opacznego
zrozumienia tematu władzy umysłu.
Nasza cywilizacja
niewątpliwie zdominowana jest przez umysł. Lewopółkulowe,
logiczne myślenie stało się bożkiem współczesnych. Media
gloryfikują naukowców, intelektualistów, skomplikowane teorie,
słowa, które niosą z sobą energię przemądrzałości, itd.
Represjonuje się natomiast czucie, wiedzę intuicyjną, wyobraźnię,
mądrość duchową płynącą z tzw. „czucio- wiedzenia”, którą
nie zawsze można logicznie wytłumaczyć.
Dzieje się tak,
ponieważ nastawienie na umysł daje ogromne pole do popisu
przeróżnym manipulatorom tego świata. Umysł ma bowiem to do
siebie, że potrafi wymyślić argumenty; spójne i logiczne teorie
zarówno na poparcie jakiejś tezy, jak i na jej obalenie. Jeżeli
wprowadzamy terror umysłu a ignorujemy wiedzę, która płynie z
czucia, intuicji, sygnałów od ciała, bardzo łatwo jest nam coś
wmówić i zapędzić w kozi róg, wmówić, że źle coś czujemy,
że przysłowiowe „białe jest czarne”. Gdy od małego wmawia się
dziecku, że to, co czuje jest złe, godne potępienia, mało ważne,
śmieszne, pozbawione podstaw, jest to pierwszy krok do pozbawienia
go wiary w siebie i zaufania do swojej wewnętrznej wiedzy. Gdy od
małego uczy się wkuwania na pamięć „jedynie słusznej prawdy”,
zamiast kreatywnego myślenia i szukania własnych rozwiązań,
tresuje się posłuszne autorytetom marionetki.
I tak na przykład,
przypomnijmy sobie, jak modne było jeszcze nie tak dawno temu,
karmienie dzieci nie „na żądanie” a w określonych,
restrykcyjnie przestrzeganych porach, ponieważ naukowcy stwierdzili,
że to jest lepsze dla dziecka. Jak opłakane skutki to przyniosło
wie zapewne teraz wielu z nas. Jestem pewna, że wiele mam czuło, iż
podejście to jest bezduszne, ale dławiło to w sobie, w myśl
przeświadczenia, że naukowcy, którzy to wymyślili (dam sobie
obciąć paznokieć :P, że byli to mężczyźni!) wiedzą lepiej!
Samodzielne myślenie
i indywidualna ścieżka nie są po myśli władzy, która domaga się
jednomyślności. Dlatego też w świecie szeroko pojmowanej
ezoteryki, różnych nurtach rozwoju duchowego tak gorąco od zawsze
podkreśla się wagę wyzwolenia spod władzy umysłu na korzyść
czucia i kierowania się sercem.
Jestem gorącą
zwolenniczką czucia i intuicji. Zawsze wrażliwa byłam na
odczuwanie energii i „czucie oraz wiara więcej dla mnie znaczyły
niż mędrca szkiełko i oko”. Niestety jednak, podejście
odrzucające umysł, niesie z sobą wiele pułapek
Pierwsza z nich i
najważniejsza wynika z faktu, że większość z nas w wieku
dorosłym, ma bardzo zablokowany dostęp do prawdziwego czucia i
prawdy płynącej z wnętrza. Od dziecka tresowani na tłumienie
emocji, wypieranie w szczególności emocji negatywnych, zagłuszanie
sumienia logicznymi wyjaśnieniami podsuwanymi przez ego, gdy
wstępujemy w wieku dorosłym lub nawet nastoletnim na ścieżkę
rozwoju duchowego, w temacie czucia, podążania za głosem intuicji
stawiamy pierwsze kroki, raczkujemy...
I niestety stajemy
się wówczas niesamowicie podatni na sugestie i działania różnych
guru i manipulatorów, którzy najpierw zdobywają sobie nasze
zaufanie mówiąc prawdę serca, a potem, gdy złapiemy się na lep
tej przynęty, zaufamy im, otworzymy się, mają nas w garści i
wodzą za nos różnymi wyssanymi z palca lub przekłamanymi
teoriami. Zyskują energię naszej uwagi, podziwu, finansów, a
często też cieszą się, że odwiedli nas od właściwej ścieżki,
która prowadzi do uwolnienia z Matriksa.
Obecnie bardzo modny
jest eklektyczny ruch New Age. Jest on kontrowersyjnym zlepkiem
różnych ścieżek duchowych; panuje w nim chaos i pomieszanie. Jest
gorąco krytykowany przez przedstawicieli kościoła katolickiego;
krytykowany przez buddystów, adeptów zen i innych. Wiele osób
twierdzi, że został on wykreowany przez pewne kręgi rządowe celem
siania chaosu i zamętu wśród tych, którzy przebudzili się z
materializmu i mają szansę na Wyzwolenie.
W ruchu tym bardzo
modne stały się przekazy od różnych mistrzów wniebowstąpionych.
Piszę to z pełną świadomością faktu, że ostro narażam się
zwolennikom tych ostatnich <3 Mam nadzieję jednak, że odczytają
właściwie intencje, jakie przyświecają napisaniu tego artykułu.
Jeżeli nie odczytają właściwie- trudno- jakoś to przeżyje ;)
Wracając do
przekazów...Dla jasności- byłam ich gorliwą czytelniczką swego
czasu a nawet tłumaczką (z angielskiego na polski)
;) no więc, raz
jeszcze, wracając do przekazów: 99 procent z nich to wierutne
bzdury i manipulacja. Mnóstwo jest channelingów od, nazwijmy to,
„kosmicznych braci”, którzy mamią tłumy „obaleniem Czarnego
Kabala”. Codziennie pojawiają się informacje o rzekomym
przewrocie, dokonanym przez naszych bohaterów w jego kręgach;
fałszywe doniesienia o tym, że kres Ciemnych jest blisko, na
wyciągnięcie ręki, podczas gdy tak naprawdę, „Kabał”
niepostrzeżenie rośnie w siłę, a czujność tysięcy
przebudzonych ludzi, zostaje uśpiona...Powstaje więc pytanie: od
kogo są te przekazy?
Osoby, które
odbierają channelingi, najczęściej są czyste i uczciwe, choć
oczywiście, jest też trochę niechlubnych wyjątków. Jednak mimo
czystych intencji, nie zdają one sobie sprawy z tego, że to co
odbierają to stek kłamstw...
I niestety, gdy po
kolejnej niedotrzymanej obietnicy, sceptyczny głos w ich głowie
mówi im, że coś jest nie w porządku z tymi przekazami, zagłuszają
go, ponieważ uważają, że „oto pojawił się umysł, który
próbuje bojkotować „prawdę serca””. Osoby te zostały
poddane praniu mózgu. Czyż nie jest to idealne narzędzie w rękach
manipulantów, odpowiadać na słuszne zarzuty i wątpliwości
stwierdzeniem: oto włączył Ci się znowu umysł i analiza?
Czytelniku, jeżeli
jesteś zwolennikiem przekazów, nie obrażaj się na mnie. Jestem po
Twojej stronie. Proszę Cię jedynie o to, abyś przyjrzał się im
krytycznym okiem, nie obawiając się „oceny” i sprawdził, czy
faktycznie „wszystko Ci gra”, czy nic nie budzi Twych wątpliwości
i niepokoju. Jeżeli budzi, to nie zagłuszaj tego głosu w sobie a
podążaj ich tropem, by wyeliminować możliwość, że padłeś
ofiarą oszusta. To samo tyczy się członków różnych grup
prowadzonych przez duchowych „mistrzów”. Przyjrzyj się swojemu
„guru” trzeźwym okiem i zobacz, czy faktycznie w każdej chwili
kieruje się Twoim dobrem? Czy faktycznie jest taki nieskalany?
Zwracaj uwagę na subtelne niuanse! Nawet Budda nawoływał do tego,
żeby nie brać na wiarę tego, co on mówi a sprawdzać samemu w
praktyce, czy to działa.
Wątpliwości i
sceptycyzm nie zawsze płyną ze znienawidzonego umysłu i ego.
Często są głosem
mądrości wewnętrznej, która domaga się naszej uwagi.
Jeżeli Twój
nauczyciel obiecuje Ci jakieś wielkie przemiany i one się nie
dokonują, to nie ignoruj tego, nie lekceważ, tylko się temu
przyjrzyj...
Czy nie utknąłeś
w stagnacji, iluzji i bałwochwalstwie tylko dlatego, że bardzo
chcesz wierzyć w bajki i świetlane wizje, które roztacza przed
Tobą „mistrz”?
Pierwsza Podstawowa
Zasada BHP dotycząca kierowania się czuciem i intuicją, sercem,
brzmi: bądź bezwzględnie szczery sam ze sobą. Szczerość ta jest
wskazana zarówno pod kątem wyzwalania się spod wpływu ego jak i
pod kątem uwolnienia się spod wpływu manipulatorów a dodatkową
korzyścią jest wyostrzenie intuicji.
I tak:
-bądź szczery do
bólu sam ze sobą, badaj prawdziwe intencje swojego postępowania
pod kątem ich czystości, kierując się prastarą zasadą „Ahimsa”-
niekrzywdzenia.
- bądź szczery do
bólu, gdy czujesz ciężkie emocje związane z jakimś człowiekiem.
Sprawdź, dlaczego Cię irytuje, co Cię boli; czy nie przypadkiem
cecha, którą masz nieuleczoną w sobie? A może ta osoba faktycznie
cię krzywdzi? Dla wielu osób przyznanie się przed sobą, że coś
je irytuje, jest równoznaczne z tak niechcianą „oceną”, więc
wypierają negatywne odczucia. Do tematu oceny jeszcze powrócimy...
- bądź szczery do
bólu sam ze sobą i sprawdź, czy faktycznie Twój nauczyciel i
proponowana przez niego ścieżka prowadzą Cię do rozwoju? Czy pod
jego przewodnictwem, pokonujesz swoje blokady, oczyszczasz lęki,
wzrastasz, czy też tylko wydaje Ci się, że tak jest, bo nauczyciel
omamił Cię pochlebstwami lub tak bardzo chciałbyś, żeby to była
prawda, że przekręcasz wszystkie fakty tak, by pasowały do Twoich
wyobrażeń?
- słuchaj swojego
ciała... jeżeli w ciele czujesz sprzeciw wobec czegoś, pójdź
jego tropem i wybadaj o co chodzi.
- nie tłum emocji,
uczuć a przyglądaj się im i badaj, dokąd Cię zaprowadzą, jaką
prawdę z sobą niosą.
Bardzo często
bowiem, jak już mówiłam, nie dopuszczamy emocji do głosu, bojąc
się ich, oceniając, uważając za głos ego. Nawet jeżeli są
głosem ego i pełne są oceny, są błogosławieństwem Niosą
bowiem z sobą informację dla nas: informację o naszej
podświadomości, zapisanych w niej ranach, programach,
przeświadczeniach. Dopuszczenie ich do głosu nie oznacza puszczenia
ich w niekontrolowany sposób. Praca z emocjami powoduje, że w
szybkim tempie uzdrawiamy siebie, oczyszczamy z blokad i w efekcie,
otwieramy serce.
Zrozumienie i
wyrzucenie ciężkich emocji jest bardzo wskazane, ponieważ
zatrzymane w ciele uderzają w nasze organy wewnętrzne, powodując
różne choroby, szczególnie układu trawiennego. Trzeba emocje
wyrzucać, nie wyżywając się na innych a poprzez stosowanie
różnych metod, np. walenie pięściami w poduszkę, krzyk, gdy
jesteśmy sami i nikt nas nie słyszy, ciśnięcie z impetem talerza
na podłogę (to hobby może być kosztowne :P ) lub płacz i łzy.
Docierając do przyczyny bólu, wyrzucając emocje doświadczamy
katharsis i w efekcie wewnętrznego spokoju oraz błogości.
A teraz kilka słów
dotyczących tematu oceny...
Obecnie bardzo
popularny jest nurt afirmacji życia i piękna tego świata.
Nakłaniani jesteśmy do wdzięczności i dostrzegania piękna i
dobra wszędzie. Nie ma w tym niczego złego, dopóki nie zaczniemy
przesadzać :P W świecie, w którym żyjemy mnóstwo jest zła,
nienawiści, przemocy, brutalności, niesprawiedliwości. Krzywdzone
i bestialsko traktowane są zwierzęta, dzieci, kobiety. Ludzie
wykorzystywani są do niewolniczej pracy, mnóstwo tu chorób,
ignorancji, biedy. Umierają nam najbliżsi, których co prawda
spotkamy w innych przestrzeniach, ale ich strata jest dla nas traumą.
Jest tu oczywiście
dobro, piękno i miłość, ale dużo więcej jest ciemnej
przytłaczającej energii.
Wiadomo, że energia
płynie za uwagą. Koncentrując swoją uwagę na wdzięczności,
pięknie, miłości i dostrzeganiu dobra, potęgujemy je i
wzmacniamy; przyciągamy do swojego pola życia. Niemniej jednak,
jest subtelna acz bardzo ważna różnica pomiędzy świadomym
przekierowaniem uwagi i przejściem od narzekania do zachwytu i
radości a między całkowitym niedostrzeganiem zła.
To ostatnie prowadzi
do naiwności, łatwowierności, blokuje odbieranie płynących z
ciała sygnałów i słuchanie głosu intuicji. Blokuje dokonanie
przemian w swoim życiu, bo jeżeli nie słuchamy głosu, który
mówi, że jest nam źle i wmawiamy sobie, że jest dobrze,
oszukujemy siebie, pozostając w stagnacji. Czym innym jest
akceptacja tego, czego faktycznie nie możemy zmienić a czym innym
tłumienie cichego głosu, który sygnalizuje nam, że coś jest w
naszym życiu nie tak, jak być powinno.
Inną kwestią
jeszcze jest tendencja do zagłuszania empatii i współodczuwania
bólu innych twierdzeniem, że ci, którzy cierpią, sami sobie
zasłużyli na ten los „złą” karmą; że cierpienie ma głęboki
sens, oczyszcza, uszlachetnia, etc.
I oczywiście znowu,
do pewnego stopnia jest w tym prawda. Bardzo często cierpienie jest
wskazówką, że znajdujemy się w dysharmonii; że nasza
podświadomość jest nieoczyszczona. Gdy powrócimy do równowagi i
Prawdy Serca, ból i cierpienie rozpuszczają się. Wówczas
faktycznie, cierpienie nas uszlachetnia.
Wyczulona jestem
jednak na coś innego; mianowicie, na mniemanie, że wszystkie osoby,
które rodzą się kalekie, chore, w patologicznej rodzinie,
doświadczają tego
wskutek karmy lub szlachetnej misji do spełnienia. Jest wiele
manipulacji dotyczącej karmy. Manipulacji, która płynie od
energetycznych władców tego świata. Na tym świecie wiele jest
podłych osób, które potrafią obejść prawa karmy. Na tym świecie
wiele jest również czystych i pięknych osób, które wiedzą, jak
nie dać się złapać w sieć karmy.
Prawda jest taka,
że nie musimy wybierać drogi cierpienia, pokuty, spełniania misji
dziejowej poprzez urodzenie się w kalekim ciele, przerażającej
rodzinie, czy doświadczanie brutalności. Czy naprawdę nie
wystarczy samo dogłębne zrozumienie faktu, że się postępowało
źle?
Czy naprawdę
sprawiedliwe jest, że na przykład rodzi się noworodek, który
doświadcza gwałtu?
Oczywiście umysły
wielu osób związanych z duchowością odpowiedzą, że widać
sprawiedliwe i „tak miało być”. A co na to czucie?
Pytanie pozostawiam
otwarte...
Podążaj za mową
swojego ciała, za głosem jego napięć i bólu- jaka jest jego
Prawda?
Podążaj za głosem
serca i najczystszych odczuć
Podążaj za głosem
emocji-odkrywaj, co mają Ci do powiedzenia i uzdrawiaj siebie.
Dysponujesz
potężnymi narzędziami na drodze duchowego wzrostu. Słuchaj, co
inni mają do powiedzenia ale podążaj tylko za głosem swojego
czucia i wewnętrznej wiedzy <3
07.04.2015.
Emilia Wróblewska-
Ćwiek
Zazdrość
Zazdrość i zawiść
są ciężkimi, przykrymi emocjami, które rodzą się z niskiego
poczucia własnej wartości. Gdy do nas przychodzą, blokują
odczuwanie radości, szczęścia i spełnienia. Bywa , że prowadzą
do okrutnych czynów, podłych zachowań, wbijania innym szpilek,
itd.
Jest pewna rada na
zazdrość- po prostu wdzięczność.
W sytuacji, w której
uważasz, że ktoś robi coś lepiej od Ciebie, że jest bardziej
utalentowany, uzdolniony, natchniony, sprawny, i w ogóle wszystko
bardziej i lepiej... ;) a Ty czujesz się w związku z tym
beznadziejnie, zastosuj tę słodką i prostą metodę:
Wczuj się w swoje
serce i poczuj wdzięczność do siebie za swój unikalny potencjał.
Powiedz sobie, że
szanujesz swoją ekspresję, swój talent i to, że dajesz temu
światu siebie najlepiej jak potrafisz, na miarę swojego talentu.
Doceń pracę swoich rąk, swoje piękno, wartość Twoich intencji,
unikalne piękno swojej energii. Mów do siebie pięknymi słowami
Miłości, szacunku i wsparcia.
Tak naprawdę
przecież najwyższą Prawdą jest Miłość a wszystko inne: brak
docenienia, umniejszanie swojej wartości, poczucie niższości są
„prawdą” ego, czyli iluzją, kłamstwem i oszustwem. Pozwól
sobie być w Prawdzie. Doceniaj Siebie.
Takie nastawienie
pomaga wyjść z kodu ofiary, odzyskać moc i stać się twórcą
swojej rzeczywistości :) <3
Witaj Emilio, kupiłam dziś Twoja książkę. Sama mnie wybrała spośród wielu na które patrzyłam i przeglądałam. Zaczęłam ją czytać żeby zrozumieć Twój przekaz. Książka wydaje się bardzo tajemnicza. Mam kilka pytań, czekam na Twój kontakt. Pozdrawiam Kate
OdpowiedzUsuń